Kilka wrzutek jako, że pierwsze kwitnienie róż prawie się zakończyło. Sekatorem spora część przekwitłych pączkow już odcięta. Jakoś w tym roku nie pachną róże jak w innych latach. Może obrażone lub lato dla ich zbyt kapryśne? Albo nowy nawóz im się nie spodobał? Edit, uzupełniam.. Pat Austin na pierwszym. Doborowo kwitnie,pięknie pachnie. . Dwa a nawet 3x, do później jesieni. Pisałam o niej skrótowo w poprzednich postach. Potem dość ciemna różowo czerwona, ale nie jak pisza czarna, souvenire du dr Jamain, to nowy zakup do cienia. Może pół godziny słońca z rana potem to co się przez drzewa przedrze.. Zobaczymy jak bedzie, pierwszy raz w tym roku zakwitła kilkoma kwiatami i powoli pnie się do góry.. Potem sumer song, kaprysna ale zapach boski.. ta różowa pudrowa to Aphrodite. Grube wysokie pędy, wielkie kwiaty, płatki mocne. Na cmentarzu, bez wody stała ściśnięta we wrzosy prawie cały listopad. Zupełnie nie zwiędnięta. Bardzo trwała. Bialy krzew, madame Anisette, badyle wypuszcza wysoko rośnie razem z Afrodytą, podobna do niej w pokroju, perfumowa róża, ale nie pachnie wcale tak perfumowo. Ładna, ale mnie jakoś nie zachwyca. . Być może ma za mało słońca, albo trzeba dać jej trochę jeszcze się rozkrzewić, urosnąć.. Ale z koleżanką się fajnie przeplata..