Moją śliwkę ( węgierska wczesna) w tym roku zaatakowała plaga mszyc na tyle wcześnie że do akcji nie zdążyły wkroczyć biedronki a ja nie przyzwyczajona do pryskania nie przejęła się tym zbytnio bo drzewko ma 10lat. Niestety tym razem coś poszło nie tak. Wygląda jakby do robali dołączyły jakieś grzyby, co dziwi bo susza. Drzewo nie przejawia prawie żadnych oznak życia. Zostało kilka chorych maleńkich listków. Nowych nie puszcza. Popryskalam na robaki i grzyby opryskami ekologicznymi i nie wiem czy jest jeszcze sens to ratować czy już raczej myśleć o karczowaniu? Dać jej czas? Śliwki co prawda i tak zazwyczaj były robaczywe ale myślałam o jakimś ewentualnym szczepieniau czegoś bardziej odpornego?